niedziela, 29 marca 2020

"Położna z Auchwitz" - Matka, Mateczka...


Kobiety  mają szansę przeżycia, trafią do komand roboczych i może przetrzymają w ten sposób do końca wojny. Bez dzieci. To jasne. Muszą zrozumieć”*



    “Położna z Auschwitz” to książka - cytat. Zawiera tak wiele wartościowych, mądrych i przejmujących zdań, że zdarzało mi się czytać pewne fragmenty kilkukrotnie. Towarzyszyło mi jednak kilka sprzeczności. Chciałam jak najlepiej zapamiętać mądrość z niej płynącą, a jednocześnie skończyć już tę książkę. Wmówić sobie, że to się nigdy nie mogło zdarzyć. To na pewno fikcja literacka. Na pewno. I nigdy nic podobnego się nie zdarzy, nigdzie, prawda?

     Chłonęłam płynącą z książki mądrość, rozpacz bohaterek tego niestety prawdziwego dramatu. Nie tylko po kobiecemu - solidaryzując się z ich tragizmem, ale po prostu po ludzku. To co mnie urzekło w tej książce to niezwykła wrażliwość, wręcz uświęcenie i wyjątkowość towarzyszące pojawieniu się nowego życia. Nawet jeśli porody dokonywały się na piecu, nawet jeśli brakowało wody, nie mówiąc już o podstawowym sprzęcie medycznym i lekach, nawet jeśli wszędzie pełno było wszy i szczurów - Matka, Mateczka, dbała o wyjątkowość tej chwili. Dodawała otuchy. Trzymała za rękę. Z czułością, troską i godnością przyjmowała nowe życie. Nawet jeśli miało odejść.  Matka, którą dla przyszłych Matek była Stanisława oraz Matka, którą zawsze wzywała, o której wstawiennictwo i pomoc się modliła. Nie oceniała postaw żadnej z kobiet, ich życia przed trafieniem do obozu, ani czynów i słów wypowiedzianych w obozie. Jedyne co ją raziło, przed czym się broniła i czego nie pochwalała to nienawiść w stosunku do oprawców. Nie chciała nienawidzić. Nie chciała być taka jak oni. 


“Nadal nie mogła obudzić sobie nienawiści, lecz zrozumieć też nie mogła. Że dzieciom tak rzadko dawano tutaj prawo do życia. Że to życie komuś przeszkadzało i stanowiło źródło zagrożenia. Jakiego zagrożenia? Dla porządku świata, czystości rasy, wyższości jednego narodu nad drugim? (...)”*


Przyznam, że dla mnie jako dla czytelnika to odnajdywanie dobra i człowieczeństwa w bestiach jest niemożliwe. Chcę wierzyć, że część z tych osób wpadła w tę machinę nieświadomie. Ale czy można usprawiedliwiać okrucieństwo naiwną i ślepą wiarą w chorą ideologię?


“Nie wiem, czy ci ludzie po drugiej stronie poddawani są specjalnym ćwiczeniom, które uczą ich wyzbywania się empatii czy też potrzebna jest odpowiednia konstrukcja psychiczna, podłoże na którym można wyhodować takie idee. Zastanawiam się czy każdego człowieka dałoby się ukształtować tak, by znalazł się w tamtym miejscu. I czy w tym właśnie nie tkwi największe niebezpieczeństwo dla ludzkości”.* 


Ja też się zastanawiam…


     W normalnym świecie, matka zabijająca własne dziecko zasługuje na potępienie, w obozie taka śmierć była lepsza od tej zadanej przez oprawców. Dzieci, które miały więcej szczęścia, wynikającego z ich wyglądu, trafiały do niemieckich rodzin, pozostałe… poddawane były eksperymentom medycznym lub w okrutny sposób zabijane. To właśnie wyjątkowo żarliwa wiara w Boga i silna wiara w ludzi sprawiły, że Stanisława Leszczyńska została Służebnicą Bożą kościoła katolickiego. Odebrała w obozie tysiące porodów, w następstwie żadnego z nich nie zmarła matka ani nowonarodzone dziecko. Uznawane jest to za prawdziwy cud. 


    Książka w interesujący sposób przedstawia życiorys Stanisławy Leszczyńskiej, wracając do czasów jej dzieciństwa, młodości oraz wczesnej dorosłości. Ukazuje skąd w Stanisławie  fascynacja człowiekiem, przyjmowaniem na świat nowego życia. W jaki sposób kształciła się oraz jakie były realia życia w przedwojennej oraz już wojennej Polsce. 


Fotografia Stanisławy Lesczyńskiej 



Mieszkańcy Łodzi, dzięki dokładnym opisom bałuckich ulic, mogą przenieść się w znane sobie miejsce, niemalże czując tamtą atmosferę i wtopić się w tłum zabieganych, żyjących wojenną codziennością, ludzi. Dzięki książce Magdy Knedler przenosimy się też na trochę do Rio de Janeiro wyglądającego z oddali jak “rozsypany na wybrzeżu cukier”...

“(...) nikt nie uwierzy obłąkanej z bólu matce, która trafiła w sam środek piekła. Bo to się przecież nie mogło zdarzyć. Tak powiedzą. Nie mogło.”*


    Czytając tę książkę powinniśmy zastanowić się czy żyjemy w aż tak złym świecie? Może niektórzy zawstydzą się po każdej negatywnej myśli na temat swojej obecnej sytuacji. Drodzy czytelnicy, mamy wielkie szczęście, że nie żyjemy w czasach wojny, która miała miejsce tak niedawno - kilkadziesiąt lat temu. Drogie kobiety, mamy możliwość przeżycia pięknego porodu i wychowywania dzieci w normalnych warunkach. Pomyślmy o tym przed kolejnym narzekaniem i cieszmy się z każdej pięknej chwili. Kolekcjonujmy wspomnienia, realizujmy marzenia, ale nie zapominajmy o ludziach, którzy niedawno przeżyli piekło. 



*Wszystkie przytoczone w tekście fragmenty pochodzą z książki: “Położna z Auschwitz” , Knedler Magda






2 komentarze:

  1. Mam na półce....czeka na swoją kolej... dzięki za fajną recenzję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie zachęcamy do podzielenia się swoją opinią :)

      Usuń