sobota, 6 czerwca 2020

Ogród kobiet



RECENZJA PREMIEROWA 


Dzisiaj przychodzimy z bardzo szczególną dla nas książką ponieważ jest to pierwsza pozycja, którą miałyśmy przyjemność otrzymać do zrecenzowania. 


„Ogród kobiet” to niezwykle wciągająca, ciepła i urocza powieść o odnajdywaniu tego, co w życiu najważniejsze. Gianna Verelli jest utalentowaną, nowoczesną, odnoszącą sukcesy architektką z Barcelony. Poznajemy ją w momencie, w którym musi zmierzyć się z bolesną stratą – umiera jej ukochana babcia. Niezwykle silna, mądra i czuła osoba, której Gianna i jej brat zawdzięczają wychowanie. Po śmierci babci rodzeństwo musi zmierzyć się z przykrą prawdą – zostali na świecie sami i muszą uporządkować wszystko to co pozostawiła po sobie babcia. Okazuje się jednak, że historia ich małej, głównie żeńskiej rodziny, kryje w sobie wiele tajemnic i prowadzi do małego włoskiego miasteczka Castelupo. Gianna zrozpaczona po śmierci babci oraz rozczarowana i przytłoczona swoim prywatnym życiem decyduje się na samotną podróż do Włoch, śladami najważniejszych kobiet w swoim życiu. Trafia do malowniczego małego miasteczka, w którym czas się zatrzymał. Krok po kroku otwiera się na nowe znajomości i doświadczenia. Czuje, że nigdy wcześniej nie była tak szczęśliwa, odkrywa także to czego brakowało w jej uporządkowanym, zapracowanym życiu. Jednak czy pobyt w Castelupo i poszukiwanie prawdy o historii swojej rodziny nie jest ucieczką od naglących decyzji, które musi wkrótce podjąć? W tej sprawie nie ma półśrodków, ani kompromisów, a decyzja, którą podejmie zaważy na całym jej życiu.








Książka zachwyciła mnie od pierwszej strony. Dawno nie czytałam tak wciągającej powieści obyczajowej. Za sprawą niezwykle barwnych opisów z łatwością możemy przenieść się do Włoch, wziąć udział w spektaklu ognia na wodzie lumini, spacerować wąskimi uliczkami Castelupo podziwiając małe, kamienne domy, poznając lokalne zwyczaje i barwne tradycje. Na uwagę zasługują także opisy włoskich potraw. Ostrzegam – będziecie chcieli wszystko to o czym mowa zjeść! Opisy są tak sugestywne, że niemalże możemy poczuć zapach i smak fiołkowych czekoladek, sugelli z sugo di funghi czy gelato carpaccio z dorsza z pesto genovese. Jedzone potrawy stanowią na tyle istotne elementy całej opowieści, że ich nazwami zostały zatytułowane kolejne rozdziały co uważam za bardzo ciekawy zabieg. W książce przeplatają się rozdziały z narracją trzecioosobową, dotyczące prababci, z teraźniejszością przedstawioną z perspektywy Gianny. Bardzo fajnego smaczku książce nadają wspomniane retrospekcje do czasów dzieciństwa i młodości prababci Verelli, która i przeżyła burzliwy czas I wojny światowej i zajmowała się zielarstwem. W książce wyczuwalny jest aspekt magiczny, nawiązujący do lokalnych wierzeń, legend i obrzędów, które o dziwo wciąż jeszcze są żywe i ważne dla społeczności Castelupo.

Książka skradła moje serce nie tylko dlatego, że zabrała mnie do Włoch, które planowałam odwiedzić w tym roku, ale także dlatego, że jak w prawdziwym życiu – przeplatają się w niej bolesne, trudne doświadczenia, z radością i szczęściem, które możemy napotkać na każdym etapie naszego życia.





2 komentarze: